Data turnieju: 2006-12-13
Miejsce: | Zawodnik: | R1: | R2: | R3: | R4: | Pkt: | ¦rednia: |
1 | Paweł R.* | 153 (0) | 161 (1) | 123 (0) | 151 (0) | 0,00 | 147,00 |
2 | Krzysiek K. | 139 (0) | 146 (0) | 147 (1) | 133 (0) | 0,00 | 141,25 |
3 | Przemek K. | 151 (0) | 123 (0) | 130 (0) | 158 (1) | 0,00 | 140,50 |
4 | Piotrek D.* | 154 (1) | 101 (0) | 126 (0) | 138 (0) | 0,00 | 129,75 |
5 | Artur W.* | 121 (0) | 121 (0) | 136 (0) | 120 (0) | 0,00 | 124,50 |
6 | Piotrek S. | 131 (0) | 101 (0) | 116 (0) | 111 (0) | 0,00 | 114,75 |
7 | Daniel M. | 109 (0) | 109 (0) | 100 (0) | 124 (0) | 0,00 | 110,50 |
8 | Marcin S. | 126 (0) | 96 (0) | 106 (0) | 109 (0) | 0,00 | 109,25 |
9 | Tomek S. | 102 (0) | 94 (0) | 76 (0) | 142 (0) | 0,00 | 103,50 |
10 | Marcin K. | 71 (0) | 103 (0) | 105 (0) | 108 (0) | 0,00 | 96,75 |
11 | Łukasz T. | 83 (0) | 113 (0) | 105 (0) | 72 (0) | 0,00 | 93,25 |
12 | Krzysztof Ch. | 100 (0) | 82 (0) | 95 (0) | 94 (0) | 0,00 | 92,75 |
Komentarz główny:
2007-01-25 16:22:21
Dotyczy ostatniej, decyduj?cej potyczki w 2006 r. dzi?ki ktrej wy?oniono Zawodnika Roku 06. 2. „ ... Ja nie czcz? tego, co wy czcicie, ani wy nie jeste?cie czcicielami tego, co ja czcz?. Ja nie jestem czcicielem tego, co wy czcili?cie, Ani wy nie jeste?cie czcicielami tego, co ja czcz?...” SURA CIX (AL-KAFIRUNA) Klasyfikacja wieczoru: 12 Krzysztof Ch. 100 82 95 94 92.75 Najwi?kszy bl jest wtedy, gdy rany zadaj? najbli?si z najbli?szych torw. Krzysztof cierpi katusze. Cierpi?c, wie, ?e nic nie mo?e. To cierpi?tnik bezradnie szkaradny. Bez werwy i pomys?u, bez ch?ci nawet na pomys?. 11 ?ukasz T. 83 113R 105 72 93.25 Szalenie do?wiadczony gracz. W n?dzy niemocy jest tysi?ckrotnie wi?cej do?wiadczenia ni? w przyjemno?ci. ... I jest jeszcze jedno, najwi?ksze chyba cierpienie. Cierpienie ugoru: by? ugorem. Brony towarzyszy po grzbiecie opisywanego przejecha?y si? do?? znacznie. Par. 2 Kary 4. Osoby, ktre oka?? si? najgorszymi, czyli na dwch ostatnich miejscach potyczk? zako?cz?, w nast?pnej ods?onie /karna jedna kolejka/ ich person nikt ujrze? nie zdo?a. 10 Marcin K. 71 103 105 108 96.75 Nieszcz??cie w?a?ciwie nie zmienia charakteru i nie stwarza w nim nowych rysw, ale uwypukla jedynie predyspozycje z dawna w nim istniej?ce. Marcin charakter posiada spustoszony. To prawdziwa, zimowa tundra techniki. 9 Tomek S. 102 94 76 142 103.50 Lenistwo jest g?upot? cia?a, a g?upota lenistwem duszy. Lenistwo jest ?agodn? form? samobjstwa, autodestrukcji. Rozleniwiona zbita masa, cho? pozorowa?a gr?, gra? ju? nie potrafi?a. U?miechem tylko szata?skim tumani? zwodniczo rzucaj?cych. 8 Marcin S. 126 96 106 109 109.25 Zacz?? nadspodziewanie dobrze. I to wszystko. Czasami, by nie pisa? g?upot wystarczy wstrzyma? si? z pisaniem. Punktowo zahacz? jeno, i? dalszej epopei utopii nie do?wiadczy?em, cho? za pewnik stawia?em sobie, ?e do?wiadcz?. Wydawa? by si? wi?c mog?o, i? tragikomiczna trauma zosta?a przezwyci??ona. 7 Daniel M. 109 109 100 124 110.50 Tym razem, b?d?c na wp? zgi?tym zosta? opasany ?a?cuchami ubstwa umiej?tno?ci w ?odzi dryfuj?cej ku przera?aj?cym wirom umys?owego zakr?cenia. Sta? si? ponurym wio?larzem przeszywaj?cym w ciszy tafl? ciemnego oceanu uroje?. Zamkni?ty w szklanym zjawisku zbli?onym do halucynacyjnych marzy? otoczony dobroci? wyuzdanej fantazji. Jego walka w ca?ym ogromie roz?o?onej na ?opatki logiki odbierana by?a jako delikatnie dziwna. Mimo tego walczy?. Z przeciwno?ciami przeciwnikw, z trudno?ciami, z cieniami cieni, z dusz?cymi Go zmorami. Walczy? za?arcie. Walczy? we ?nie, gdy? spa?. 6 Piotrek S. 131 101 116 111 114.75 W po?owie pierwszej kolejki powa?nie przestraszy? zgromadzonych. Ten b?ysk w oczach, te pewne, niczym nieskr?powane ruchy. Ju? same podej?cie do stanowiska czyni?o ze? enigmatycznego mistrza, ktry swymi bieg?ymi, tajemnymi sztukami celebry wst?pnej przewy?sza? reszt? gapi?cej si? w os?upieniu gawiedzi. Machinalnie wykonywane rzuty; z ka?dym celnym s?ab?em coraz bardziej. Piotrek przesta? by? Piotrkiem. Piotrek sta? si? Piotrem, Piotrem I-wszym. A w Piotr, zwany tak?e „wielkim”, w jednym momencie przeistoczy? si? w kana? odbieraj?cy zakodowane informacje z innego ?wiata; komunikowa? si? z niewidzialnymi si?ami. I stoj?c tak, w gigantycznej pozie niepokonanego, przez kilka minut by? medium. W drugiej po?owie pierwszej kolejki przestraszy? samego siebie. Po zako?czeniu pierwszej kolejki wszystko wrci?o do standardu. Paradoks czasoprzestrzeni zamkni?to. Stopyra wrci? do domu. Do dzi? nie mo?e doj?? do siebie. Pos?u?y? za naczynie. 5 Artur 121 121 136 120 124.50 Zdarza si? niekiedy, ?e id?c po piasku spostrzegasz nagle, ?e od kilku chwil idziesz z wielkim trudem. Grunt pod nogami staje si? piaszczyst? smo??. To lep. A mimo to piach pustynny jest zupe?nie suchy. Ogromna piaszczysta pla?a. Piach wygl?da wsz?dzie tak samo. Nic nie odr?nia twardego gruntu od gruntu, ktry ju? nie jest twardy. Idziesz dalej, a raczej zdaje si? Tobie, ?e idziesz. Z ka?dym krokiem nogi staj? si? coraz ci??sze. Zapadasz si?. Bez w?tpienia pomylona zosta?a droga. Przystajesz, aby si? zorientowa?. Spogl?dasz na swoje nogi. Nogi znikn??y. Przykrywa je piasek. Prbujesz zawrci?, zapadasz si? g??biej. Piach si?ga do kostek. Pieprzone, ma?e kamyczki. Znik?d pomocy. A piach wci?ga. Prbujesz si? wyrwa?, rzucasz si? w lewo, piasek si?ga do p? ?ydek, rzucasz si? w prawo, piasek si?ga do kolan. Wwczas z nieopisan? zgroz? pojmujesz, ?e tkwisz w ruchomych piaskach. Piach powy?ej kolan. Wo?asz, dajesz znaki: piach wci?ga coraz bardziej. I je?eli w pobli?u nie znajdzie si? szybko jaki? bohater, mentor, nauczyciel, radca - to koniec. Zostaniesz wessany. Skazany b?dziesz na przera?aj?ce pogrzebanie ?ywcem, powolne, nieub?agalne, pewne, ktrego nic nie zdo?a przy?pieszy? ani op?ni?, ktre trwa? mo?e godziny ... mo?e trwa? bez ko?ca ... ... zaczynasz t?skni?. Za drzewami, za zielonymi polami ... Za ?piewaj?cymi ptakami, ?aglami okr?tw, morzem, s?o?cem, niebem, i nawet za Tymi, ktrzy stali si? sprawcami stanu w ktrym si? znalaz?e?. T?sknisz za samym sob?, dawnym sob?. Zegar tyka. Ka?da minuta jest bezlitosnym grabarzem. Piach dosi?ga bioder. Zaczynasz ju? wy? i rozpacza?. Maszyna wiru oszala?a w swym zap?dzie. Sta?e? si? popiersiem. Wyci?gasz r?ce do gry. Wtedy po raz pierwszy przychodzi Tobie do g?owy pomys? odmwienia modlitwy. Pomys? jednak w mgnieniu oka porzucasz na rzecz zatopienia w piachu swoich paznokci chc?c uchwyci? si? zbrodniczego py?u. Opierasz si? na ?okciach, aby mc wydoby? si? z mi?kkiego spowicia. ?kasz ju? rozdzieraj?co. Piasek podchodzi coraz wy?ej. Si?ga ramion, p?niej ju? szyi: teraz wida? sam? twarz, usta krzycz?; piasek je wype?nia - milczenie. Jeszcze oczy patrz?; piasek je zamyka - noc. Potem niknie czo?o, pasmo w?osw powiewa nad ??tawym morzem; wydobywa si? r?ka, przebija powierzchni? piachu, porusza si?, daje znaki, drga konwulsyjnie przez moment po czym znika. Straszliwa zatrata cz?owieka. ?redni? Jego ostatnich pi?ciu startw jest miejsce 4,8. Tak wi?c, co? si? zaczyna najwyra?niej dzia?. Co? niepokoj?cego. Artur spad? na sidme miejsce w KG, Artur przegra? Zawodnika Roku 06. I w ko?cu Artur nie mo?e wygra? turnieju od 24.08.2006. Najwyra?niej zaraza zatraty dosta?a si? pod skr?. 4 Piotrek D. 154 101 126 138 129.75 I plan, cho? na pocz?tku mg? wydawa? si? prawie doskona?y, wzi?? niespodziewanie w ?eb. I tylko rozp?dem wcze?niejszych glorii zdo?a? utrzyma? prym w klasyfikacji Zawodnika Roku 06. W ko?cwce zacz?? s?abn??. Umys?, te? ju? nie tak ?wie?y jak na pocz?tku pogromu, jakby przyswajanie logiki rozumowania zatraci? nieznacznie. I szcz??cia coraz mniej. I mniej celno?ci tak jakby. A wzrok mglisty, przy?miony. W oddali, w zacienionym ko?cu przez moment w pewnym momencie obgryzanie pomocnicze paznokci zaobserwowane zosta?o. P O D I U M 3 Przemek K. 151 123 130 158 140.50 Wygra? nie potrafi ostatnimi czasy, ale na podium jeszcze Go wida?. Znaczy to, ?e walczy? jeszcze mo?e, cho? nie zawsze mo?e walczy? tak, jak walczy? by chcia?. Zdaje sobie jednak spraw? z ukrytej pot?gi mocy, ktra nie wiedzie? czemu ci?gle gdzie? tkwi schowana. Owa moc w?a?nie, czmychn??a nagle. Stan??a tu? za rogiem, zas?oni?ta kotar? konturu cienia rzucanego przez negatyw cia?a pozbawionego chwilowo jak s?dz? w?adzy. 2 Krzysiek K. 139 146 147 133 141.25 Bicz – narz?dzie do ch?ostania w postaci rzemienia / zdarza si?, i? rzemieni jest kilka, co pot?guje tylko bl ch?ostanego. Czasami na ko?cach owych rzemieni zak?ada si? stalowe kulki, lub co gorsza, kolczugi, rwnie? stalowe. Wwczas skazany na ch?ost? odczuwa bl potworny. Dlaczego? Rzemienie zako?czone kolczugami zwyczajnie wyrywaj? poka?ne p?aty skry, a nawet ka wa?ki cia?a; przy uderzeniach do?? dosadnych, wtr?ci? trzeba. Ryk konaj?cego na kilka minut przed zgonem jest nie do wytrzymania/ lub sznura przymocowanego do trzonka; bat. Sznury, dla uciechy rozszala?ej t?uszczy smarowane by?y octem. ... Krzysiu weryfikowa? wcze?niej gr?. P?niej sprawdza? kolejno: gr?, siebie, nas. Teraz, zweryfikowan? i sprawdzon? gr?, nas ju? szanta?uje k?uj?c. Czuj?, ?e w 2007r dokona na nas srogiej pomsty. Stanie si? biczem. 1 Pawe? R. 153 161 123 151 147.00 Uk?si? w ostatnim. Nagle. Niczym Arlekin z commedia dell’arte, sprytnie, ruchliwie, komicznie i mi?o wbija? swe ??d?o w u?pion? struktur? nieokie?zanego zwierza. Opanowawszy do perfekcji zasady ?onglowania u?ud? powierzchown?, niczym s?uga w s?u?bie Pantalona, wkupi? si? chytrze w ?aski og?upia?ych zast?pw dzikiego orszaku barbarzy?skiego krla Germanw, i w orszak, wprzdy mami?c skutecznie sw? dobroci? towarzysk? /szalenie sztuczn?/, szalenie oszuka?. O pod?y! Ugodzone, hierarchiczne monstrum nast?pnym razem podobne zagrania podobnych delikwentw kara? b?dzie te? nagle. Swoje ohydne ?apy zako?czone pazurami wbije w cia?o ?miertelnika. Zaprze si? poka?nymi szponami i si?? od?rodkow? /maj?c na uwadze ci?gle tkwi?ce pazury w ciele ?mia?ka/ zrobi znak litery „T” pozoruj?c poz? atletycznie ukrzy?owanego osi?ka. W wyniku powy?szego rozerwania – na wzr bestialskich praktyk Baraki zes?anego przez Shao Kahna by st?umi? powstanie zdradzieckiej rasy ni?szych- krwawe strz?py przedmiotowego cia?a rozrzucone zostan? po okolicznych torowiskach. Ku przestrodze. ... Puchar Zawodnika Roku 2006 otrzyma? Piotr D., obecny krl. I cho? ko?cwka sezonu by?a nieco s?absza, ten rok nale?a? niew?tpliwie do Niego. 2007 mo?e nie by? ju? taki r?owy. Zdarzy? si? oczywi?cie mo?e wszystko, ale z matematycznego punktu widzenia najwi?ksze szanse /przynajmniej na pocz?tku/ b?dzie mia? Krzysztof K.(5) Nie mo?na zapomina? tak?e o Przemku K.(3) i mimo wszystko Arturze (7). Odgra?a si? rwnie? Pawe? R.(11). Otton III ?atwo tytu?u nie odda, to pewnik. Potyczki zatem powinny by? widowiskowe, krwawe i zaci?te. W ka?dej chwili zaskoczy? mo?e jaki? m?ody wilczek ... Zobaczymy. Czas poka?e.