Data turnieju: 2006-11-23
Miejsce: | Zawodnik: | R1: | R2: | R3: | R4: | Pkt: | ¦rednia: |
1 | Krzysiek K. | 133 (0) | 187 (1) | 162 (0) | 144 (0) | 0,00 | 156,50 |
2 | Piotrek D.* | 125 (0) | 152 (0) | 166 (1) | 171 (0) | 0,00 | 153,50 |
3 | Paweł R.* | 152 (0) | 140 (0) | 127 (0) | 172 (1) | 0,00 | 147,75 |
4 | Tomek S. | 165 (1) | 78 (0) | 128 (0) | 114 (0) | 0,00 | 121,25 |
5 | Grzegorz H. | 148 (0) | 176 (0) | 121 (0) | 135 (0) | 0,00 | 145,00 |
6 | Artur W.* | 107 (0) | 126 (0) | 154 (0) | 147 (0) | 0,00 | 133,50 |
7 | Rafał L. | 119 (0) | 152 (0) | 133 (0) | 124 (0) | 0,00 | 132,00 |
8 | Przemek K. | 125 (0) | 136 (0) | 123 (0) | 141 (0) | 0,00 | 131,25 |
9 | Daniel M. | 110 (0) | 142 (0) | 119 (0) | 147 (0) | 0,00 | 129,50 |
10 | Rafał D. | 106 (0) | 132 (0) | 115 (0) | 144 (0) | 0,00 | 124,25 |
11 | Łukasz L. | 119 (0) | 134 (0) | 101 (0) | 138 (0) | 0,00 | 123,00 |
12 | Piotrek S. | 140 (0) | 119 (0) | 88 (0) | 128 (0) | 0,00 | 118,75 |
Komentarz główny:
2006-11-28 16:34:48
Jest czas pocz?tku i jest czas ko?ca. To nie jest ju? gra /a na pewno nie zabawa/. To rywalizacja ostra i zaszczuta. Ka?dy pilnuje ka?dego. Stra?nikw cienie spowi?y torowiska w stopniu znacznym. Stara, zm?czona gwardia schodzi z pola bitwy. Jej miejsce zaczyna zajmowa? armia odm?odzona, niebezpieczna, nieobliczalna, nieprzewidywalna, rozhukana, arogancka, niena?arta i przede wszystkim nienaturalnie wyg?odnia?a zwyci?stw. ... Klasyfikacja wieczoru: Najwy?sza ?rednia w historii startw. /134,69/ 12 /zsyp/ Piotrek S. 140R 119 88 128 118.75 I cho? by? to Jego najlepszy wyst?p /awans z 34 na 25 lokat? w KG/ zanotowa? wyst?p najgorszy. Najwyra?niej Piotrek mo?e znie?? du?o. Sztukmistrz b??dw. A b??dy – jak s?dz? – te? dla Niego si? licz?. Nie wykre?li ich. Licz? si? dla Niego i zawsze liczy? si? b?d?, gdy? dzi?ki nim przestanie liczy? na Innych, a zacznie liczy? wreszcie na siebie. Wierzcie mi. 11/zsyp/ ?ukasz L. 119 134 101 138 123.00 No c?. „... to ju? jest koniec, nie ma ju? nic...”. Przykro patrze? na zarys sylwetki. ?ukasz chyba chcia?by odzwyczai? si? od wszystkiego, mg?by wszystko od nowa zobaczy?, od nowa us?ysze?, od nowa czu?, gdy? zmys?y straci? w swym zatraceniu kompletnie. Zgas? jak ?wiat?o ga?nie gdy zmrok zapada. 10 Rafa? D. 106 132 115 144R 124.25 Rzadko kiedy /praktycznie w ogle/ debiutanci mog? poszczyci? si? trudn? umiej?tno?ci? powo?enia na jednym kole szcz??cia fortuny. Na dwch ko?ach bied? wozi? ?atwiej. Dlatego ona nas cz??ciej doje?d?a. Tak by?o i w tym przypadku. I gdyby nie pot??na determinacja w d??eniu do celu w ostatniej ods?onie, pewnikiem bied? zmieni?aby czteroko?owa n?dza. 9 Daniel M. 110 142 119 147 129.50 Bullet time, czyli efektowny efekt zatrzymania czasu i w?drwki amery wok? filmowanego poklatkowo obiektu w sytuacji, gdy dwie inne kamery towarzysz?ce pierwszej od?rodkowo kadruj? wyostrzaj?c towarzysz?cy obraz, przeszywaj?c go z r?nych stron szerokok?tnymi matrycami. Powy?sze to t?o dla przypadkowego diuka, ktry w swych ekwilibrystycznych pozach usadowi? w?asne cia?o bujaj?c je w rytm szata?skiej ko?ysanki z „Dziecka Rosemary” i odgarniaj?c kompatybilnie przy okazji chmury powietrza i dymu /bardziej spostrzegawczy mogli dojrze? odcinane pazurami p?aty mieszaniny jednorodnych gazw ro zbryzguj?ce si? o pod?og? tworz?c py? zasysany na powrt do gry przez na wp? sprawne wentylatory umieszczone nie do ko?ca w miejscach , w ktrych umieszczone by? powinny/ Owe, wizualne doznania niezmiernie pesz? wsp?zawodnicz?cych na jednym torze zawodnikw, ktrzy w pewnych momentach, czuj?c si? w jakie? nieodgadnionej kreskwce nie wiedzieli, czy gra?, czy do snu si? uk?ada?. 8 Przemek K. 125 136 123 141 131.25 Legendarnej ikonie bowlingu coraz trudniej gra? na najsilniejszym torze. Z wolna zaczyna ju? nie pasowa? do obecnie przejmuj?cych w?adz?. Odbiera kolejne fale ciosw, ktre tworz? rany zewn?trzne, podobno lecz?ce znacznie pot??niejsze ble duszy. Coraz bardziej dotkliwe s? to ciosy. Tonie w odm?tach bezw?adnego os?abienia. Zaatakowany chorob? niedomagania cz?sto wspomina znajomego Serba – Sinish? Michajlovicha, snajpera. 7 Rafa? L. 119 152 133 124 132.00 Rampa. Ot? rampa jest pewnym podej?ciem w formie pochylni o niewielkim k?cie pochylenia lub o wielkim k?cie pochylenia, ktre ??czy dwa poziomy. Zatem, dzi?ki owej rampie, oprcz rzecz jasna przesuww pewnych ?adunkw z ni?szych poziomw na wy?sze, lub odwrotnie.Mo?na ?mia?o si? wspina? – na wy?sze np. szczeble, cho? upiera?bym si? bardziej pozostaj?c przy nazewnictwie okoliczno?ciowym, jakim niew?tpliwie jest „poziom”. Warto tak?e, z powodzeniem doda? – w tej sytuacji nawet trzeba - ,i? b?d?c ju? na wy?szym poziomie /patrz: mj ukochany termin/ i nie posiadaj?c od d?u?szego czasu ?adnego powodzenia, z rzeczowego, wy?szego poziomu mo?na te? si? zsun??. Rafa? si? zsun??. I zsuwa si? diabelnie szybko przechodz?c nieznacznie w ?redni, niekontrolowany ju? po?lizg z rwni pochy?ej prowadz?cej w ciemny lej zasysaj?cy od ?rodka. A owym ?rodkiem ?rodka pr?nia, pustostan umiej?tno?ciowy tworz?cy zwiotczenie mi??ni. Cholernie ci??ko b?dzie przecisn?? si? z powrotem przez niewielk?, w?sk? tub?. Tym bardziej, ?e Rafa? ty? zaczyna. 6 Artur 107 126 154 147 133.50 Niepokoj?co forma mocnego Artura spad?a czyni?c ze? Artura s?abego. Niektrzy praktykuj?cy ongi? podwaliny medycyny doszukuj? si? przyczyn nerwicowych u schy?ku ko?ca roku. Artur ma ju? coraz mniejszy pos?uch, mniejszy szacunek i mniejsz? zdecydowanie budzi groz?. Praktycznie w ogle jej ju? nie budzi. Pojawiaj? si? ju? pierwsze zarodniki drwin. 5 Grzegorz H. 148 176R 121 135 145.00 Jak kto?, b?d?c ca?y praktycznie czas rozkojarzonym, niespokojnym, zdenerwowanym, roztrz?sionym, wyprowadzonym z rwnowagi, zagubionym w jednej chwili sta? si? mo?e skojarzonym, spokojnym, zrwnowa?onym, opanowanym, pewnym siebie, aczkolwiek nadal lekko porywistym ... no jak kurwa On mo?e takim by?, sta? si? nagle tak, no jak? Tego nie wiem doprawdy ja. A wiedzie? chcia?bym. 4 Tomek S. 165 78 128 114 121.25 Bu?czuczne obnoszenie si? pseudo karierowicza-przyn?ty, manipulowanego zreszt? i sztucznie wykreowanego na potrzeb? chwili w regionalnym, gwno znacz?cym brukowcu ukazuj? cym wielowarstwowo?? propagandy na wzr Josepha Goebbelsa maj?cej na celu zaprezentowanie /k?amliwie i bezczelnie przes?odzonych/ obrazu polskich pok?adw dobrobytu zasypanych przewodnim has?em: „zosta? i kop”, w po??czeniu z pozorowan? gr? pozoruj?cego i uwypuklaj?c? Jego przypadkowe szcz??cie spowodowa?y reakcje zupe?nie odwrotne od zamierzonych. Spowodowa?y md?o?ci u obserwuj?cych. Nie?wiadoma, biedna kukie?ka w r?kach poci?gaj?cych za sznurki. P O D I U M 3/br?z / Pawe? R. 152 140 127 172R 147.75 Ile? by?o z?o?ci i zacietrzewienia w d??eniu do narzuconego sobie samemu planu minimum. W pewnym momencie, przez moment tylko w k?ciku ust pian? by?o wida?. Chyba. I odda? Mu trzeba, ?e wytykany, bronowany psychicznie od ty?u przez Judaszy Opatrzno?ci, przez zajadle konaj?cych, w atakowany broni? si? wybornie. Na wy?ej wspomnianych ty?ach powstawa?y w oka mgnieniu grupki zaprzyja?nionych gwardzistw, ktre /grupki ma?e te/ wsplnie strzelaj?c z bicza inteligentnej pogardy odpiera?y ci?te riposty wyczuwaj?cego nadchodz?c? szczelin? szansy, op?tanego postanowienie m udowodnienia – je?eli ju? nawet nie ustanowienia rekordu, t o czegokolwiek chocia?. A owa grupka, coraz to g?o?niejsza, drapie?na w swej nagonce niczym rozjuszone psy naskakiwa?y czuj?c, ?e zwierzyna momentami s?absza, padnie wreszcie. Ale zwierzyna nie pad?a. Pad?y psy. 2/srebro/ Piotrek D. 125 152 166 171 153.50 Zajmuj?c tym razem drugie miejsce stworzy? iluzoryczne szanse Arturowi, lecz, ze wzgl?du na g??bok? s?abo?? tego ostatniego, Zawodnikiem Roku 2006 oka?e si? na 95% barbarzy?ski Otton III. W sumie to Artur ma jeszcze a? 5%... Pozostawmy matematyczne wyliczenia i przyjrzyjmy si? bli?ej postaci przyby?ej z lasu. No, przyby? z lasu i r?bie swoj? t?p? siekier? drwa a? wiry lec?. Jak d?ugo mocnym by? zdo?a? 1/z?oto/ Krzysiek K. 133 187R 162 144 156.50 Nie wiem jakimi s?owami utka? fakt zbli?aj?cego si? kresu panowania, ja?nie nam jeszcze panuj?cego. Kwestia czasu zaledwie. Wprzdy wykarczowanymi zostan? baron i diuk. Spu?cizna Indyjskich nababw wolno p?ynie przesuwaj?c i umacniaj?c rodz?cego si? cesarza. Maharad?a nadchodzi. To, ?e nadchodzi w dziwny sposb, inn? jest spraw?. Upodobania do pedalskich kul nie jest kwesti? zwyczajn?. Zagadnienie to do?? niezwyczajne. Tak jak Jego ruchy, postawa, doj?cie, wymachy, rzuty i odej?cie podczas ktrego u?ywa szyderczego u?miechu zarezerwowanego tylko dla mo?now?adcw. ... Pod koniec drugiej kolejki, w tym zalewie nag?ego widma kl?ski bez ruchu jak g?azy stan??a wi?kszo??. Oczekiwali wypatruj?c podwjnego cienia nadchodz?cej nocy ?mierci, i dali mu si? obj??, niewzruszeni. Ka?dy gracz zdycha? w?asnym rodzajem ?mierci z dala od Innych, cho? stoj?c obok siebie, nie maj?c ?adnej ??czno?ci z rozbitym ju? kompanem. Do tej ostatniej akcji, ostatniego rzutu jedni zaj?li pozycj? siedz?c, Inni stoj?c. Reszta kuca?a, kilku patrzy?o na bar udaj?c, ?e Ich to nie obchodzi, kto? pad? wcze?niej, kto? krzycza?. Bezwarunkowe odruchy konaj?cych. Bezdech. ?mierciono?na, r?owiutka kuleczka ruszy?a po raz ostatni wy??obion? alej? trupw. Kolejno umierali agoni? wielko?ci: Grzegorz H., Artur a wraz z Nim i zleg? te? Tomasz S. Tylko Oni, gdy? kuleczka w swej mia?d??cej pot?dze minimalnie chybi?a. Pozostali przy ?yciu wznie?li ku grze r?ce dzi?kuj?c ceremonialnie, i? kara cho? sroga, Ich jeszcze dosi?gn?? nie zdo?a?a. Trauma Ich jednak dosi?gn?? zdo?a?a. SURA XIII /AR-RA’D/ 13 „... i grzmot g?osi Jego chwa??, i anio?owie – z obawy przed Nim. On posy?a pioruny i razi nimi, kogo chce, podczas gdy oni dyskutuj? ...” Fine